Wymuszona aborcja

Mówicie, że jesteście przeciwko aborcji, a każecie mi bestialsko zamordować dziecko, które żyje we mnie. Rozzłoszczone mamusie przez nieplanowaną ciążę ukochanej córeczki. Tolerancja. Bzdura. Ktoś wbija nóż. Wy wyciągacie, przekręcając go parokrotnie. Rozszarpujecie rany. Zadajecie następne. Nie kłam, że rozumiesz. Nie masz pojęcia. Nie czujesz. Zaufanie wymknęło się spod kontroli. Naiwna wiara, że pojmiesz. Toksyny masowo spływające po policzkach. Nie tęsknię. Za czym?

Utkwieni w stereotypowym przekonaniu. Myśl o jednym. Skończona. Nawet nie pojawiona. Ocean wśród miliona wód inspiracji. Ja żyję przeszłością? Oddycham sobą. Teraz. Dzisiaj miesza się ze wczoraj i jutro. Krok w przód. Pytacie się o trzy wstecz. Obracam się. Po co? By znów dziś było kiedyś? Ruszyłam. Nie nadążasz. Biegnę wśród podstawionych nóg.


Mówisz: "Nie panikuj.", gdy histeria jest największa. Marność słów. Głos myślom kłamie. Szara eminencja przeciętności. Fikcja niebezpiecznie konspiruje z rzeczywistością. Wkracza na nie swoje tereny, przekraczając granice nie jedną. Realizm mas zagubiony w głębinach nierozumienia osunął się spod stóp. Powiadasz zalotnie: "Co teraz?".

Kreacja się tworzy. Przyjdź na przymiarkę. Może się odnajdziesz. Krawiec nie uszyje nowej, tej nie zmieni.

Mroczna chwila w lesie zwątpienia. Oaza odnaleziona. Pisklę przeistacza się w Ikara. Feniks odradza się z popiołów. Piórka lekko pobudzone rosną. Znów wzlatuję. Dalej ciemność, widzę ciemność. Waszą. Blada poświata wybitności na horyzoncie. Na przekór temu, gdzie stoję, by iść na wprost niej. Mechaniczne skrzydła metafor budowane krwią i potem powoli unoszą. Pnącza pną wyżej. Złowieszczy rechot geniuszu. Uważaj, bo się sparzysz codziennością.
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...