Hura! Hura! Jutro matura!
Jakiś czas temu pisałam o tym, jak nie zdać matury <tutaj>. Po (już teraz) ponad dwóch miesiącach ciężkiej pracy w pełni przyznaję się, że plan zrealizowałam. Choć trudno mówić o planie, gdy jego założeniem była autodestrukcja.
Po dwunastu latach ciężkiej mniej lub bardziej nauki ze szkoły wyniosłam skarpetki, długopis i całkiem zadowalające świadectwo <patrz i podziwiaj>. O rzekomej wiedzy nie będę wspominała, gdyż czuję się głupsza niż kiedykolwiek (załamuje mnie poziom mojego pisania dzisiaj. To pewnie przez to, że od trzech dni szperam po różnych zakamarkach YT i nadrabiam internetowe zaległości). Niemniej jednak do matury zostało 12 godzin, a mi skończyły się pomysły na pożytkowanie lenistwa. Ktoś coś?
Powoli nachodzą mnie spazmy paniki. Pójdę zaparzyć ukochaną herbatę, skryję się pod kocem i zacznę udawać, że jutrzejszy dzień nie nadejdzie nigdy.
Bo... Ogólnie to byłam przekonana, że dostanę list o treści: "Hahahaha... To żart. Tylko nie mów młodszym rocznikom." i matury nie będzie. A jednak wszystko wskazuje na to, że będzie. Wiem, wiem... Też się tego nie spodziewałam.
Bo... Ogólnie to byłam przekonana, że dostanę list o treści: "Hahahaha... To żart. Tylko nie mów młodszym rocznikom." i matury nie będzie. A jednak wszystko wskazuje na to, że będzie. Wiem, wiem... Też się tego nie spodziewałam.
Woda się zagotowała.
Inspiracją w wcielaniu vanitas w życie - Stella, z którą skutecznie współpracowałam w marnowaniu ostatnich miesięcy. <patrz tu>