Zawsze mówiono mi, że spóźnialstwo to wada. Na przekór nigdy nawet nie próbowałam się jej pozbyć. Odkąd pamiętam, zawsze i wszędzie się spóźniam, czy to na niedzielną mszę, piątkową imprezę, pierwszą lekcję bądź wizytę u ortopedy. Mój zegarek zawsze zdawał się być kulawym. Oczywiście nie polecam tej formy pożycia. Sama jestem osobą skrajnie niecierpliwą i czekanie na kogokolwiek doprowadza mnie do furii. Może więc spóźnianie się traktuję jako środek zapobiegawczy?
Niestety, z tego powodu spotkał mnie też szereg nieprzyjemności. Poczynając od błahostki jak obrażanie się znajomych, przez pościgi (niekoniecznie udane) za autobusem, na widoku odjeżdżających rodziców na obiad, podczas gdy nie miałam ani pieniędzy ani kluczy, kończąc. Jednak zdarzały się też pozytywy owych spóźnień. Ja nie traciłam cierpliwości. Mogłam pospać parę minut dłużej czy też dokończyć się ubierać. Celowo nie wspominam o makijażu, gdyż ten notorycznie kończę, a czasami też zaczynam, w dziwnych miejscach jak przystanek, winda, środek ulicy, tramwaj czy szkolny korytarz. W każdym razie doceniam moje spóźnialatwo.
Niestety, z tego powodu spotkał mnie też szereg nieprzyjemności. Poczynając od błahostki jak obrażanie się znajomych, przez pościgi (niekoniecznie udane) za autobusem, na widoku odjeżdżających rodziców na obiad, podczas gdy nie miałam ani pieniędzy ani kluczy, kończąc. Jednak zdarzały się też pozytywy owych spóźnień. Ja nie traciłam cierpliwości. Mogłam pospać parę minut dłużej czy też dokończyć się ubierać. Celowo nie wspominam o makijażu, gdyż ten notorycznie kończę, a czasami też zaczynam, w dziwnych miejscach jak przystanek, winda, środek ulicy, tramwaj czy szkolny korytarz. W każdym razie doceniam moje spóźnialatwo.
Jadę autobusem do Katowic. Jest przed 19. Powinnam już od jakiegoś czasu popijać piwo ze znajomymi. Docierają do mnie zażenowane i rozłoszczone smsy przemoczonych przyjaciół. Mokry szał. Ja sucha i spóźniona przegapiłam największą ulewę ostanich tygodni.